Lampki

Idę do świateł w oknach
Do domu
Lampki nie chcą słuchać moich wymówek
Lampki zakładane od święta
Wkrótce się przepalą
Wciąż przyćmiewają mi księżyc
Patrzą na mnie zza szyby 
Zmrużonymi oczyma 
Nie wołają nikogo kto otworzyłby okno
Na ciemny, padający świat

Zamarzam od dołu
Oczy usną ostatnie
Ale nie będą mogły odejść
Od hipnotyzujących
Zimnych płomieni
Uzależnionych od zmiennego prądu


Kędzierska '14

Komentarze

  1. Piszę już trzeci raz komentarz do Twego wiersza. Nie zniechęcam się :). Bardzo mi się podoba. Jeden z nielicznych gdzie nie ma bezpośredniego nawiązania do śmierci.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty